wtorek, 22 lipca 2014

Wah-wah - efekt krzyku, płaczu i mówienia.

 

Jest wiele efektów, delaye, chorusy, overdrivy i inne ale żaden nie ma tego, co ma kaczka.


Początku czegoś takiego jak wah należy szukać przy instrumentach dętych takich jak trąbka. Mają one tłumik, który rytmicznie wkładając i wyjmując można uzyskać efekt wah-wah. Tak zwany "fail sound" jest chyba najlepszym przykładem na użycie trąbki czy też puzonu w ten sposób.


  Wyraz, wah-wah, jest onomatopeją  tak samo jak bum czy puk-puk. Efekt wah-wah można również uzyskać przy pomocy naszych ust. Jak ktoś chce spróbować to wystarczy byś wymawiał, ła-ła lub samo a i zamykał, i otwierał usta. Jestem pewien, że będzie to brzmiało jak ten efekt.

Początki kaczki


 Za twórcę waha uważa się inżyniera Brada Plunketta pracującego dla firmy VOX. Stworzył on na zlecenie Clyde McCoya efekt wah-wah, który miał imitować właśnie używanie przez trębaczy tłumika. Firma Vox jako pierwsza zaczęła seryjnie produkować efekty wah. Pierwszy model to słynny V846. Powstała sygnatura McCoy nazwana tak na cześć McCoya. W zmienionej nazwie na V847, V486 istnieje do dzisiaj. Później Thomas Organ zmienił nazwę na Crybaby (taka nazwa przyjęła się powszechnie w USA) i dystrybuowany przez Voxa wah wszedł na rynek. Sama nazwa znaczy tyle co płacz dziecka i nie jest tu użyta przez przypadek. Pod taką nazwą sprzedaje je firma Dunlop.




Ale idziemy dalej. W efektach wah raczej nie ma co rozwijać, można jedynie doprowadzić do perfekcji wykonanie, ustawienia parametrów lub po prostu dać masę potencjometrów by można było sobie go ustawić pod siebie. Ale da się inaczej, bo spoza masy wielu prawie takich samych wahów wyłaniają się perełki jak recenzowany przeze mnie WH10 od Ibaneza. Niby typowy wah choć o jego wyjątkowości nie stanowi to ile ma pokręteł a jego sama barwa. Produkowany w latach 80 zyskał wielbicieli jak John Frusciante, Omar Rodriguez-Lopez czy Josh Klinghoffer. Jak mówiłem w wideo tworzony w dwóch wersjach a dzisiaj pod tą samą nazwą tylko, że z dopiskiem V2. Dzięki potencjometrowi depth czyli głębokość, którym zmieniamy podbicie, gain kaczki możemy uzyskać krzyczącą barwę, która dzięki temu tak świetnie nadaję się do solówek. Taki booster tylko z większym, bo do 15Db zakresem ma Dime CryBaby, którą można kupić za 666zł.

Coś nowego...


Ale przecież żyjemy w XXI wieku i czy nie pora na coś nowego? Po co nam te mechaniczne części, które trzeba wymieniać. Czy nie lepiej by było to usunąć i zrobić coś na miarę naszych czasów, by jednak coś w tym wahu udoskonalić?
I prawdopodobnie tak myśleli pracownicy Electro-Harmonix, firmy znanej ze swych świetnych i często nowatorskich, a poza tym świetnie wyglądających efektów. W ten oto sposób powstał Crying Tone 

 i Talking Pedal 


Wyglądają identycznie ale w brzmieniu różnią się o wiele mil.
Dwa efekty, które bez części mechaniczny wciąż świetnie spełniają swoją rolę. Nawet podczas tak ekstremalnych testów jak przejeżdżanie ich samochodem, wciąż działają. Największą ich wadą jest to, że nie da się ich ustawić w jednym miejscu, muszą się przemieszczać, a jakiekolwiek ich przytwierdzenie do ziemi będzie skutkowało, że nie będzie się dało grać.

Wah-wah to chyba mój ulubiony efekt, bo jaki inny da nam to co on może. Dzięki niemu gitara przemówi do nas głosem nie tylko w wigilie, zapłacze lub zacznie krzyczeć. Nic nie zrobi tak wiele za tak niewiele. Czym by było reggae bez niego albo muzyka funk. Jak jeszcze nie masz go to biegnij i kup. Od teraz wszystkie solówki będziesz grał z nim, mówię jak będzie.
O TheArkow

Jestem Arek. Gram na gitarze, czasem fortepianie. Recenzuje i testuje sprzęt gitarowy taki jak: gitary, wzmacniacze, efekty, kable, paski itp.

Możesz być zainteresowany

0 komentarze:

Prześlij komentarz