sobota, 19 grudnia 2015

Delay - Echo w kostce


Delay to jeden z tych efektów, który kompletnie zmienił podejście do gry na gitarze. Dał nowe możliwości kreowania jak i tworzenia zupełnie nowych brzmień. Ale od czego się to wszystko zaczęło?

Efekty delay, czyli opóźniające, powstały już w latach 40-tych XX w. Dźwięk był wtedy zapisywany na taśmach magnetycznych. Dzięki wykorzystaniu mechanicznych elementów oraz zapętlonej taśmy, z której zapis jest odczytywany przez kilka głowic, uzyskiwano efekt delay. Czas opóźnienia ustawiany był dzięki zmianie tempa poruszania się taśmy oraz przez zmianę odległości między zapisującymi i odtwarzającymi głowicami. Ten typ efektu to delay taśmowy (tape delay). Obecnie jest emulowany przez różne efekty cyfrowe, jak chociażby Flashback od TC Electronic. Delay taśmowy był trudny do użytkowania przez mechaniczne elementy, które nie pozwalały na uzyskanie idealnie równych odbić, dlatego też zaczęto szukać czegoś lepszego.




Wtedy powstał delay analogowy. Był on doskonalszą wersją delaya taśmowego. W delayu analogowym zamieniono taśmę na układy scalone jak chociażby BBD (Bucket Brigade Driver). W rezultacie dało się uzyskać o wiele dokładniejsze odbicia, możliwość lepszej regulacji czasu itp. oraz zmniejszyć wielkość efektu. Delaye analogowe dodają do brzmienia trochę swojego charakteru, ale i szumy,
co prowadzi do spadku jakości brzmienia dla długich opóźnień.


 


Kolejnym punktem na drodze udoskonalania efektu jest delay cyfrowy. Delay ten zapisuje sygnał gitary w formacie cyfrowym na wewnętrznej pamięci RAM, a następnie odczytuje według wybranych opcji, czasu i ilości powtórzeń. Niewątpliwym plusem tego delaya jest to, że nie dodaje do brzmienia nic, chyba, że tego chcemy. Ma prawie zerowy poziom szumów, a odbicia są idealnie równe, co ma swoich zwolenników jak i przeciwników, którzy wolą delaye analogowe za ich bardziej organiczny dźwięk. Delay cyfrowy pozwala nam na uzyskanie brzmienia, które symuluje dwa pozostałe, czyli analogowy i cyfrowy, ale co jeszcze może delay? To inne jego rodzaje jakie można wyróżnić.







 1. Delay modulowany

Chorus, to na dobrą sprawę nic innego jak bardzo krótkie odbicie wraz z modulacją, która nadaje charakterystycznego brzmienia. Na podobnej zasadzie co chorus działa też flanger, tyle, że czas opóźnienia jest dłuższy. Delay modulowany to nic innego jak dodanie do odbić modulacji, czyli brzmienia chorus czy flanger. Można to uzyskać na dwa sposoby. Albo kupić delay z wbudowaną modulacją, lub delay z pętlą efektów, do której podłączamy efekt, dzięki czemu działa on tylko na delaya, a nie na wszystkie efekty, jakie używamy.


Posłuchaj:

U2 - Bad

 

2. Ping-pong delay


Nazwa może być dla niektórych ludzi myląca dlatego wyjaśnię czym ten delay tak naprawdę jest. Jego unikalność polega na tym, że kolejne odbicia są rozmieszczone w panoramie stereo, czyli wysyłane raz na lewy, a raz na prawy kanał, co daje podobny efekt jak piłeczka pingpongowa, która odbija się raz raz na prawej, a raz na lewej stronie stołu.

Posłuchaj:

Brian May - Brighton Rock

https://www.youtube.com/watch?v=kDuPF5Py2Gc




 3. Reverse delay


W tym delayu odbicia są odtwarzane od tyłu. Niby nic specjalnego, ale często w prostocie tkwi geniusz.

Posłuchaj:

Coldplay - Strawberry Swing



4. Slapback delay

To rodzaj delaya, który jest najczęściej używany przez gitarzystów reggae i dub. Charakteryzuje się tym, że ma tylko jedno odbicie i krótki czas opóźnienia (ok. 100-150ms). Oczywiście odbić może być więcej, lecz im jest ich więcej i im dłuższy czas opóźnienia, tym bardziej zbliżamy się do tradycyjnego delaya.

Posłuchaj:

 Elvis Presley - Mystery Train

 https://www.youtube.com/watch?v=Q_eE0NPArEY


5. Pitch-shift delay


Ten delay wykorzystuje octaver, czyli efekt, który obniża lub podwyższa dźwięk o oktawę.


 Posłuchaj:

  MUSE - Hysteria (Solo)

https://www.youtube.com/watch?v=3dm_5qWWDV8



6. Multitap delay


Ostatni rodzaj to prawdziwy kombajn. Łączy kilka oddzielnych efektów delay i łączy je razem w jeden sygnał. Dzięki temu można tworzyć naprawdę rozbudowane brzmienia. Na przykład ustawić jeden delay na 240ms a drugi na 120, trzeci natomiast na 180, dzięki czemu uzyskujemy ciekawy rytm, a my uderzamy tylko raz, co 240ms, a efekt robi swoje. Jednakże efekt ten jest dosyć trudny do obsługi i zwyczajnie wymaga wprawy.

 Posłuchaj:

The Shadows - Apache

https://www.youtube.com/watch?v=EzgbcyfJgfQ


Oczywiście możliwości delaya nie kończą się na tych 6 rodzajach, a można z nim robić o wiele, wiele więcej. Jak powiedziałem na początku całkowicie zmienia podejście do gry i nauki obsługi delaya to jakby uczenie się grać na nowo.


W czasie eksperymentowania z delayem można np. ustawić potencjometr feedback na maksymalną wartość by cieszyć się nieskończonym opóźnieniem. Kolejne odbicia zaczną nakładać się na siebie tworząc ścianę dźwięku. Wtedy można np. zmieniać wartość opóźnienia itp. i starać się okiełznać ten chaos. Często się zdarza, że zespoły kończą w ten sposób swój koncert.

Zapraszam też do przeczytania innych moich tekstów o chociażby kaczkach, chorusach i przesterach.
Czytaj więcej

poniedziałek, 6 lipca 2015

Zabrzmij jak: John Frusciante w utworze - Under The Bridge


Kolejna część serii "Zabrzmij jak...". Tym razem zajmiemy się utworem Red Hot Chili Peppers pod tytułem "Under The Bridge". Zapraszam!

 

Aby odpowiednio zagrać ten utwór trzeba na początku przesłuchać go kilka razy, zrozumieć o czym jest i wtedy wszystko okaże się jasne. Sam John mówił:
 Mój mózg podpowiedział mi, że to bardzo smutna piosenka, więc pomyślałem, ze skoro tekst jest smutny, to zrobię coś, co sprawi, ze akordy będą choć trochę weselsze.
Już początek utworu świetnie to pokazuje. Niby oba pierwsze akordy są durowe - czyli wesołe - lecz połączenie, można powiedzieć oderwanych od siebie akordów, całkowicie zmienia ich odbiór. Możliwe, że jest tak przez zmianę dwóch dźwięków na strunie 2 i 3. W akordzie D-dur są to dźwięki a i d, czyli składniki akordu durowego w odległości kwarty, a w kolejnym, Fis-dur, dźwięki te przechodzą w ais (b) i cis, które są tercją małą, a więc brzmią smutno, molowo. Gdybyśmy do tych dźwięków, ais i cis, dodali jeszcze f uzyskalibyśmy akord b-moll.
Te dwie strony, dur-moll, będą się ze sobą łączyć przez cały utwór, o czym się jeszcze przekonamy.


Zaczynamy od wstępu. Najprościej uzyskać odpowiednią barwę grając go palcami, a poza tym tak jest po prostu najłatwiej. Na początku każdej zmiany akordu słychać najwyższy dźwięk, (d albo cis), lecz nie trzeba go grać, bo wyraźnie słychać, że został on dodany później, dodatkowo.
Ten fragment staramy się grać delikatnie, cicho.
 Dalej wchodzi pierwsza zwrotka. Tą część lepiej grać kostką, da nam lepszą barwę. Tutaj też mimo przewagi akordów durowych na przełamanie zostały dodane cis-moll i gis-moll. Za pierwszym razem gramy bez większych urozmaiceń, po prostu odgrywamy kolejne akordy.
Dopiero za drugim razem dzieję się trochę więcej. Uruchamiamy teraz nasz groove i bawimy się tymi akordami. Dodajemy ozdobniki, legato, dodatkowe dźwięki. Starajmy się, aby brzmiało to swobodnie, bez zbytnego napinania się. Musimy prowadzić, łączyć każdy akord ze sobą. Czy to za pomocą legata, czy może za pomocą odpowiednich dźwięków. Oto przykład:

b|--------9--------------------------|
G|--------9-----------8-8-8-8h9p8--8-|
D|-7/--9--9-----------9-9-8--------9-|

A|----------11/--9-9--9-9-8--------9-|

 LEGENDA:
/ - slide
h - hammer on
p - pull off

Tutaj pokazałem połączenie akordów E-dur i H-dur. Można to wykorzystać po zagraniu akordu A-dur. W zwrotce uderzamy w struny ostrzej niż wcześniej, ale też bez przesady.
Wszystkie zwrotki wieńczy akord E7 z septymą wielką.

Później wchodzi refren(?). Trochę trudno to określić. W każdym razie jest to jedna z kulminacji napięcia, emocji w utworze. Najmocniej gramy na akordzie H-dur. Ten moment możemy albo uderzać cały czas z góry, albo naprzemiennie, Twój wybór co zabrzmi lepiej. Ta część jest też wyraźnie mniej wesoła od poprzednich, co można zobaczyć również w tekście. Z tego też względu powinniśmy uderzać mocniej i agresywniej.

Dalej jest powrót do zwrotki i tu się nic nie zmienia.

Ostatnie jest outro. Dodajemy do naszego brzmienia nieco chorusa i tak samo jak w zwrotce tu też bawimy się graniem. Dodajemy dźwięki, odejmujemy itd.  Na końcu utworu znowu nam się przewija motyw dur-moll. Akord A-dur przechodzi w a-moll co jest swego rodzaju klamrą, połączeniem całego utworu, właśnie to sprawia, że jest on tak spójny i kończy się w sposób taki, że nic nam nie przeszkadza w zakończeniu i chcemy tylko posłuchać go drugi, siódmy i dwudziesty raz, wciąż ciesząc się nim tak samo.
 Warto zwrócić uwagę, że podobną progresję akordów zastosował Jimmy Page w utworze Stairway to Heaven. Zresztą jest to jeden z utworów, który prawdopodobnie najbardziej inspirował Johna w trakcie tworzenia i nagrywania Under The Bridge. Drugi to Little Wing. Warto obu utworów przesłuchać patrząc właśnie pod kątem powiązań między nimi a utworem RHCP.
Pisałem wcześniej by zacząć cicho i później w kolejnych częściach grać głośniej. Moment kulminacji przypada właśnie na outro. W nim gramy już naprawdę mocno i głośno po czym powoli wyciszamy i już bardzo delikatnie uderzamy akord A-dur jako zwieńczenie całego utworu.

A teraz sprzęt.

GITARA


Najprostszym wyborem był by tu Jaguar ze względu na to, że właśnie na tym modelu grał John w teledysku do tego utworu, ale każda inna gitara podobna do niej lub mająca single coil'e będzie tu odpowiednia. Czyli dowolny Stratocaster, Telecaster itd. Warto też pobawić się przystawkami. Ja w swoim stratocasterze używałem przystawki pod gryfem, ale równie dobrze mogła by to być przystawka pod mostkiem czy połączenie środek-mostek.

WZMACNIACZ


Lampa sprawdziła by się tu najlepiej, ale dobry tranzystor również da nam odpowiednie brzmienie. Ważne by podkręcić gain do takiego poziomu by przy mocniejszym ataku lekko się przesterował. Można też podkręcić trochę wysokie tony.

EFEKTY


Efektów w tym utworze raczej nie ma. Tylko na końcu utworu słychać chorus.
Najlepiej by był dosyć mocny, z dużą głębokością i raczej niską (najlepiej dostosowaną do tempa utworu) częstotliwością. John najpewniej używał BOSS-a CE-1, ale każdy inny, chociażby CE-5, Small Clone lub jakiś Behringer, da sobie radę.




Na dziś to tyle. Serdecznie zapraszam do obejrzenia mojego coveru "Under The Bridge" jak i samego Johna. Pozdrawiam :)






Cytat pochodzi ze strony:

http://pl.wikipedia.org/wiki/Blood_Sugar_Sex_Magik

Czytaj więcej

niedziela, 24 maja 2015

Behringer C-1U - recenzja i test


Swój pierwszy mikrofon kupiłem nie na początku swojej przygody z gitarą (a szkoda), ale znacznie później, mniej więcej po 3 latach i na dobrą sprawę wcale nie miał mi służyć do nagrywania gitary, a do nagrywania głosu. Był to Trust Starzz Microphone. Później gdy zacząłem robić recenzje i testy, przez pierwszych kilka filmów to nim nagrywałem wszystko. Mimo, że kosztował tylko 50zł to miał naprawdę sensowną jakość dźwięku. Ale tak już bywa, że po jakimś czasie zaczynamy rozglądać się za czymś lepszym. Z pomocą przyszedł, a jakże, internet. Często polecanym mikrofonem był Behringer C1-U, więc poczytałem, obejrzałem, posłuchałem i postanowiłem kupić właśnie jego. Przemówił za nim stosunek cena/jakość. Przeszukałem kilka stron internetowych i udało mi się znaleźć egzemplarz za ok. 200zł.

 OPIS


Tutaj podsyłam specyfikację Behringera C-1U:

- profesjonalny wielko-membranowy mikrofon pojemnościowy z wbudowanym interfejsem audio na USB o przetwarzaniu 48kHz,
- zasilanie phantom czerpane jest poprzez USB,
- w komplecie software: Audacity, Kristal, Podifier,
- max. SPL: 136 dB,
- idealny jako główny lub pomocniczy mikrofon w studiu i na scenie,
- charakterystyka kierunkowa kardioidalna – zapewni separację i pomoże zapobiec sprzężeniom,
- nisko-szumowe, bez transformatorowe układy FET,
- dioda wskazująca zasilanie,
- odlewana obudowa o szorstkiej powierzchni,


BUDOWA


Mikrofon jest średniej wielkości i ma ok. 20cm długości. Jest stosunkowo ciężki i szeroki przez co lepiej aby był na statywie, nawet takim małym, biurkowym często do niego dołączanym, jednak, gdy będziemy musieli trzymać go w ręce to myślę, że nie sprawi większych problemów. W dłoni leży pewnie, lecz ze względu na umiejscowienie samego mikrofonu w mikrofonie trzeba doń mówić trzymając go równolegle z twarzą oraz z diodą LED zwróconą do twarzy. Z tyłu praktycznie nie zbiera, ale jak wiadomo, jest to mikrofon kierunkowy.
Pomimo tego, że obie strony mikrofonu wyglądają tak samo to zbiera on tylko z jednej, tej z diodą LED

Dioda LED mimo tego, że wygląda na niebieską, święci na zielono.
Nie wiem czy jest to jednorazowy przypadek, ale w moim egzemplarzu by zobaczyć czy mikrofon jest włączony trzeba spojrzeć wprost na diodę LED. Bywa to czasami kłopotliwe. Oczywiście wiadomo, można sprawdzić też czy kabel USB jest podłączony, ale jednak warto by dioda LED pokazywała dobrze to co ma pokazywać.

W miejscu gdzie znajduje się wejście USB mamy też odkręcaną część, dzięki, której przymocowujemy mikrofon do statywu. Wtyk na kabel USB jest umiejscowiony od spodu przez co np. postawienie go sobie na biurku nie może mieć miejsca i to jest jeden z powodów by dokupić sobie do niego statyw.



C1-U jest bardzo prosty w użytkowaniu. Po prostu wpinamy kabel do komputera i już możemy nagrywać. Nie potrzeba dodatkowego osprzętu, tak jak to miało miejsce w C1, co jest jego wielkim plusem.

WRAŻENIA


Behringer C1-U jest prawdopodobnie najlepszym mikrofonem jaki możemy kupić w cenie do 250zł. Świetnie odwzorowuje dźwięki. Gdy nagrywałem głos w 95% jego brzmienie pokrywa się z rzeczywistym. Jedyną wadą jest to, że dźwięk jest lekko przytłumiony. Najpewniej jest to wina zastosowania wewnętrznego pop filtra. I mimo tego, że on tam jest trzeba dokupić zewnętrzny pop filter. Są ich dwa podstawowe rodzaje. Pierwszy to taki w formie nakładanej na mikrofon gąbki, a drugi rozciągniętej na okręgu tkaniny, która możemy dowolnie ustawiać.

http://www.musiccenter.pl/akcesoria-mikrofonowe/1/180/


Problem głośności jest często poruszanym tematem, ale tak na dobrą sprawę nie istnieje. Po tym jak ustawimy czułość na maksa, możemy spokojnie nagrywać. Ale warunkiem jest to by nie mówić cicho i nie z 10m tylko stosunkowo blisko i w miarę głośno. Jest to mikrofon studyjny i używajmy go do takich celów do jakich został stworzony. Gdy nagrywam głos to ustawiam się blisko mikrofonu, ale spokojnie można go używać do mówienia z odległości 30-50cm, co myślę, że w zupełności wystarcza.
Jeszcze lepiej radzi on sobie gdy nagrywam wzmacniacz. Zmniejszam wtedy jego czułość, a co za tym idzie nikną szumy (których i tak praktycznie nie ma). Mogę wtedy nawet głośno puścić sobie nagranie z głośników, a i tak mikrofon nie zbiera tych dźwięków. Więc jak widać ta niska czułość może mieć swoje zalety. Niska głośność sprawia też, że na nagranie nie wpływa aż tak bardzo akustyka pomieszczenia, czyli pogłos i inne przydźwięki.
Szumy. Jak używam go od ok. pół roku ani razu nie miałem z nimi problemów. Co prawda mikrofon generuje je, ale nie są one na tyle głośne by trzeba było dźwięk odszumować.
Jak już wspominałem, do mikrofonu radzę dokupić od razu duży statyw, który niesamowicie ułatwia korzystanie z niego i sprawia, że możemy go sobie dowolnie ustawić i nagrywać na siedząco, stojąco czy ustawić go do stojącego na podłodze wzmacniacza.

Tu można znaleźć naprawdę dobre. Polecam!

 http://www.musiccenter.pl/statywy/1/82/




PODSUMOWANIE


Myślę, że Behringer C1-U jest naprawdę dobrą propozycją dla amatorów i tzw. pół profesjonalistów. Oferuje sensowną jakość dźwięku za małe pieniądze. Co prawda ma swoje wady, ale myślę, że osoby chcące zacząć coś nagrywać czy takie które chcą się przesiąść z taniego mikrofonu na coś lepszego będą zadowolone. Po jakimś czasie jego wady mogą zacząć nam przeszkadzać, niemniej jednak ja jestem z niego bardzo zadowolony i nie planuję go zmieniać. Jego zaletami są:

  1. Niska cena,
  2. Bardzo dobry stosunek ceny do jakości,
  3. Znakomita (jak na tę półkę cenową) jakość nagrywanego dźwięku,
  4. Prawie całkowity brak szumów,
  5. Prostota w użyciu (plug&play)
  6. Małe rozmiary,
Natomiast jego wadami są:

  1. Problematyczna dla niektórych niska czułość,
  2. Umiejscowienie kabla USB,
  3. Słabo świecąca dioda LED
Link do sklepu:

 http://www.musiccenter.pl/Behringer-C1-USB/5698/

W każdym razie bardzo go polecam i zachęcam do obejrzenia mojego testu czy innych nagrań, w których używałem tego mikrofonu, abyście sami mogli ocenić jak się sprawuje.(test i recenzja BOSS-a CE-3, wszystkie covery RHCP, linki na pasku "COVERY" i "Recenzje i testy".



Czytaj więcej

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

BOSS - Chorus Ensemble




Chorusy firmy Boss w ciągu swojej całej historii zdobyły status kultowych efektów i znane są  przez większość muzyków, a w szczególności gitarzystów i basistów. Niezliczona liczba używała tych chorusów przez całą, prawie 40 letnią historię. Najsłynniejsi użytkownicy CE-1 to m.in.:
Andy Summers (The Police)
John Frusciante (Red Hot Chilli Peppers)
Pete Anderson i Peter Marchese (Voyager One).
Efekty były popularne również wśród klawiszowców, jak choćby Herbie Hancock, Peter Gabriel czy Tony Banks.

Historia


Chorus CE-1 ujrzał światło dzienne w czerwcu 1976 roku. Został on zbudowany na podstawie obwodu, którego Roland użył w wzmacniaczu JC-120 z 1975 roku. Roland założył firmę Boss, która miała się specjalizować w efektach i ich pierwszym efektem jak również pierwszą komercyjną kostką chorusową był CE-1. Od tamtej pory Boss sprzedał około 7 milionów kostek stając się największą firmą jeśli chodzi o produkcję efektów. CE-1 był również pierwszym efektem wykorzystującym chip (układ scalony) BBD (Bucket Brigade Driver), analogową ścieżkę delaya w zintegrowanej ścieżce. Licencje IC (oryginalnie zaprojektowany przez Philipsa) miała firma Matsushita i to oni byli uprawnieni do masowej produkcji tego efektu.
CE-1 jest urządzeniem zasilanym sieciowo, które dysponuje zarówno chorusem jak i efektem vibrato. Wyjście stereo było funkcją niedostępną dla efektów w tamtym czasie.

Sprzedaż CE-1 na początku rosła dosyć powolnie aż do końca lat 70. XX wieku kiedy to jego popularność zaczęła wzrastać szczególnie wokół muzyków grających na organach Hammonda. Powoli też jego popularność wzrastała wśród gitarzystów i basistów, lecz był on relatywnie dużym i drogim efektem przez co nie był sprzedawany w dużych sklepach. Firma Boss musiała więc działać. Stworzyła więc mniejszą i przystępniejszą cenowo wersję efektu w metalowej obudowie (znanej dziś pod nazwą kompaktowej) tak by trafiła do większych sklepów.
W październiku 1979 wypuścili na rynek znacznie mniejszy od CE-1 efekt nazwany CE-2. Występował, jak i CE-1, tylko w wersji mono ze znacznie zmniejszonymi możliwościami w stosunku do poprzedniego efektu. W 1988 roku Boss przeniósł produkcję z Japonii do Tajwanu by zwiększyć ilość produkowanych egzemplarzy. Części używane do produkcji CE-2 zmieniły się na podobne ale od innych sprzedawców - najczęściej tych tańszych.
Kolejny efekt w serii ukazał się w 1982 i był to CE-3, który był reklamowany jako wersja stereo Bossa CE-2. Obok potencjometrów RATE i DEPTH dodany został też przełącznik pozwalający zmieniać wyjście MONO/STEREO.
Boss CE-5 to rok 1991 i jego budowa wewnętrzna bardzo się różniła od oryginału. Ten efekt również był produkowany na podstawie chipu BBD aż do 2001 kiedy to zaczęto stosować płytki drukowane, a efekt zmienił nazwę na CE-5A. Cały obwód został kompletnie zmieniony, a chip BBD zmieniony na cyfrowy. Na zewnątrz, efekty były identyczne, jedynie numer seryjny pokazywał, którą wersję efektu mamy. Wszystkie efekty CE-5 stworzone przed październikiem 2001 powinny mieć starą płytkę.
Ostatni (oprócz Super Chorusa) członek rodziny chorusów Bossa, CE-20, pokazany został w 2005 i jest w całości efektem cyfrowym. Ten efekt zawiera brzmienie z CE-1 i wielu innych efektów. Zawiera również dodany potencjometr reverb i tone jak i dodatkowy EQ dla efektu. Programowalna pamięć, wejście i wyjście stereo i wyjście słuchawkowe dodają mu użyteczności.

PORÓWNANIE - BRZMIENIA I UŻYTECZNOŚCI



CE-1: Brzmienie tego sprzętu jest zwyczajnie piękne. Ma łagodny, ale bogaty, nasycony charakter, który nadaje mu mocy. Lubię gdy efekt dodaje coś od siebie do zwykłego, czystego dźwięku. Ten chorus wwierca się w dźwięk i tworzy organowy, niezwykle muzyczny efekt. Pitch shifting (zmiana wysokości dźwięku) vibrato daje bardzo gładki i mokry, wilgotny dźwięk.
Boss CE-1 nadaje brzmieniu swój charakter. Nieznacznie osłabia wysoką górę i średnie tony. Sygnał wejściowy zostaje skompresowany i traci nieznacznie na swojej dynamice niemniej jednak sygnał wejściowy można ustawić co daje możliwość ustawienia poziomu kompresji.
Tryb vibrato ma kontrolę obu potencjometrów, i intensywności, i szybkości, lecz jedynie intensywność jest nastawna. Efekt ma dwa przełączniki i dwie diody. Jedna pozwala na zmianę trybu chorus/vibrato, druga na włącznie lub wyłącznie efektu. Jedna z diod pokazuje tryb przez miganie z częstotliwością chorusa/vibrata, inna wskazuje kiedy sygnał się przesteruje (clipping). Podsumowując CE-1 jest kostką o naprawdę świetnym brzmieniu, która z pewnością zachowa swoje miejsce wśród najlepszych efektów chorus.

CE-2: (Japan/Taiwan) Brzmienie BOSS-a CE-2 różni się znacząco od poprzednika. Brzmienie jest jaśniejsze i mocniejsze z wyraźną górką. Obwód wejściowy został zmieniony (zmieniono impedancję wejściową z 1Mhm na 470kOhm) i sygnał nie kompresuje się tak łatwo dzięki czemu zwiększyła się dynamika w porównaniu do CE-1. Brzmienie stało się bardziej jasne, lecz ciepłe brzmienie znane z CE-1 zostało nieznacznie utracone. Japońska i Tajwańska mają zmienione komponenty, jednak cena pozostała bez zmian mimo zmiany fabryki. Na szczęście brzmienie pozostało praktycznie takie samo po za małymi różnicami. Wersja Japońska ma delikatnie mocniejszy dół i środek w porównaniu do wersji Tajwańskiej, która wprowadziła do tego brzmienia gładkość. Jednak jak wspominałem efekty te nie różnią się między sobą aż tak bardzo i każdy z osobna brzmi dobrze.

 CE-3: Ten efekt był reklamowany jako wersja stereo BOSS-a CE-2, ale CE-3 ma wprowadzone również inne zmiany. BBD (pętla, obwód delaya) i taktowanie zegara w efekcie zostały zmieniony na nisko napięciowe wersje, odpowiednio MN3207 i MN3201. Brzmienie tego efektu zupełnie inne od poprzedniego. Ten chorus ma zimne, wręcz sterylne brzmienie z delikatnym metaliczny posmakiem. Funkcja stereo to ciekawy dodatek ale przełącznik MODE jest również użyteczny bez trybu stereo. Daje wtedy inne zabarwienie brzmieniu i potrafi sprawić by efekt zabrzmiał jak vibrato. W mojej opinii nie jest to aż tak zły chorus jak niektórzy sądzą, choć nie da się ukryć, że to prawdopodobnie najgorszy chorus z tej serii.

 CE-5 / CE-5A: Brzmienie CE-5 jest odrobinę bliższe temu co mogliśmy usłyszeć w CE-2. W tym modelu również zostały zastosowane układy MN3007 i MN3101. Niemniej jednak zastosowany obwód jest zmieniony w porównaniu do CE-3, co staje się widoczne gdy go usłyszymy. Użyty w potencjometr Equalizer dodaje mu wszechstronności i dostosowując stosunek wejściowej barwy i tej z efektu możemy ustawiać praktycznie dowolne brzmienie. Od lekko migającego dźwięku, do mocno wibrującego. I chociaż ten efekt ma naprawdę ładne i jasne brzmienie to w porównaniu do CE-1 czy też CE-2 przegrywa z nimi przez zbyt chłodny dźwięk. Brak mu ciepła znanego z dwóch pierwszych chorusów BOSS-a. Dodatkowo mimo, że efekty CE-5 i CE-5A są zbudowane zupełnie inaczej to w brzmieniu nie ma praktycznie różnicy. Jest to zastanawiające, wiedząc jak różnią się te dwa efekty.

  
CE-20: Ta kostka to spory krok naprzód jeśli chodzi o efekty BOSS-a. Efekt jest prawie w całości cyfrowy, a brzmienia są w całości symulowane. Mimo, że ciepło i głębokość analogowych efektów nie są w całości takie same to brzmienie tej kostki jest raczej dobre i dodane funkcjonalności, jak zapisywanie ustawień tworzą z tego efektu naprawdę użyteczne narzędzie. Można naprawdę łatwo znaleźć satysfakcjonujące nas brzmienie, a w tym efekcie można zmieniać mnóstwo dzięki mnogości opcji. Możliwość zapisywania to naprawdę dobre rozwiązanie, zwłaszcza dla ludzi, którzy często zmieniają ustawienia chorusa i nie chcą schylać się do niego by przekręcić pokrętła. Wgrany do CE-20 dźwięk CE-1 ma całkiem blisko do brzmienia oryginału.
Ogrom ustawień wykracza daleko poza możliwości mniejszych kostek tej serii, sprawia, że wcześniej niemożliwe do uzyskania brzmienia są na wyciągnięcie ręki. Ale mimo możliwości uzyskania tylu różnych brzmień, efekt zdaje się brzmieć pusto, bez ducha. Nadal jest to niesamowicie użyteczny efekt, z którego możliwości skorzysta na pewno sporo muzyków, lecz niektórzy muzycy mogą być rozczarowani.

PRÓBKI AUDIO 

                                                              CZYSTY    DŹWIĘK


CE-1:                                                    CHORUS     VIBRATO

CE-2 Japan:                            LEKKI CHORUS     MOCNY CHORUS

CE-2 Taiwan:                           LEKKI CHORUS     MOCNY CHORUS

CE-3:                                       LEKKI CHORUS   MOCNY CHORUS

CE-5:                                      LEKKI CHORUS   MOCNY CHORUS

CE-5A:                                    LEKKI CHORUS   MOCNY CHORUS

CE-20 CE-1 MODE:               LEKKI CHORUS   MOCNY CHORUS

CE-20 RICH MODE:               LEKKI CHORUS   MOCNY CHORUS

CE-20 STANDARD MODE:    LEKKI CHORUS   MOCNY CHORUS

PODSUMOWANIE I WERDYKT


Seria - The Chorus Ensemble - ma bardzo długą historię, jak i dużo zmian oraz poprawek. Jak np. pierwszy dostępny dla wszystkich chorus, CE-1, może być nazywany "Matką Chorusów". Ma ciepłe i naturalne brzmienie, które może być wytyczną dla innych efektów, jak powinien brzmieć prawdziwy chorus. Niemniej jednak, przez jego rozmiary, dostępność i cenę, dla większości nie jest to dobry wybór. CE-2 również ma niesamowicie dobre brzmienie, ale te same problemy co CE-1 czyli jest rzadki i kosztowny. CE-3 to całkiem niezły chorus, ale jego brzmienie raczej odstrasza aniżeli zachęca do kupna. CE- 5 to całkiem niezły kompromis pomiędzy możliwościami, a ceną. CE-20 to sprzęt dla muzyków, którzy lubią tzw. "kombajny" i  eksperymenty z brzmieniem.
I na koniec każdy chorus z tej serii jest naprawdę dobrym sprzętem i każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Dla kolekcjonerów i osób lubiących vintage'owe brzmienia, CE-1 ma status legendarnego efektu, a to świadczy o statusie chorusów BOSS-a w świecie muzyków.

Czytaj więcej

wtorek, 31 marca 2015

Chorus - chór w kostce.

Chorus, jeśli chodzi o brzmienie, jest bardzo nietypowy. Pozwala dodać brzmieniu szklistości i przestrzenności dzięki czemu doskonale łączy się z rockiem. Gdy spytacie się mnie co mi się kojarzy z polską muzyką rockową lat osiemdziesiątych to będzie to z pewnością chorus. Nierozłączny dodatek do brzmienia Lady Pank, The Police czy Comy.

 

Czym jest efekt chorus?


 Historia chorusa jest... żadna. Nie ma zbyt dużo informacji kiedy i jak powstał. Zacznijmy więc od wyjaśnienia nazwy. Chorus pochodzi od słowa "chorus", które znaczy tyle co chór, a pochodzi z języka łacińskiego. Nazwa ta nie jest oczywiście przypadkowa albowiem charakterystycznego brzmienia chorusa trzeba szukać właśnie w chórze. Istniały one już od starożytności, lecz dopiero średniowiecze było ich rozkwitem. Wtedy to właśnie powstały chorały gregoriańskie i nie tylko



Polecam posłuchać inny nagrań. Można w nich doszukać się podobieństw brzmieniowych do efektu.



BOSS CE-1
 Samo zamknięcie efektu w kostce to najpewniej okolice lat 60-70 XX wieku. Pierwszy chorus i zarazem pierwszy efekt nowej firmy Rolanda nazwanej Boss, (która miała zajmować się i zajmuje po dziś dzień tylko produkcją efektów) to Boss CE-1 powstały w roku 1976. Bazował on na schemacie chorusa ze wzmacniacza Rolanda JC-120, na którym co ciekawe, Metallica nagrywała wiele swoich partii "czystych" gitar.
 Po tej niezbyt długiej historii przyszedł czas na pytanie postawione w nagłówku.
Idea stojąca za chorusem jest w gruncie rzeczy bardzo prosta. Sygnał wejściowy jest łączony w dwie ścieżki, gdzie jedna z nich jest jedynie przepuszczana bez zmian, a druga zostaje poprowadzona do krótkiej linii opóźniającej. Ścieżka ta jest ciągle modulowana przez LFO (low frequency oscillator), tłumacząc dosłownie oscylatora niskich częstotliwości wraz z nastawną szybkością (RATE) i amplitudą (depth). Opóźnione i zmodulowane sygnały są razem łączone i wysyłane do wyjścia efektu, rezultat daje podobny efekt jak chór, gdy kilka głosów z niewielką zmianą, modulacją, są słyszalne razem, o czym zresztą wspominałem. Połączenie dwóch sygnałów może być sumą (sygnał główny + efekt) lub różnicą (sygnał główny - efekt). W praktyce oznacza to dodanie sygnału bezpośrednio bądź odwróconego o 180 stopni (180 phase shift, przesunięcie fazowe) w stosunku do sygnału wejściowego. W efekcie stereo jedno z wyjść przenosi sygnał główny+zmodulowany, a inny główny-zmodulowany dzięki czemu uzyskujemy bardzo przestrzenny i mocno zmodulowany sygnał. Recenzowany przeze mnie efekt BOSS CE-3 ma dodaną opcję by wybrać, który z tych sygnałów jest używany do mono.

 

 

Jak uzyskać efekt chorus bez efektu chorus.


 Pierwszy sposób to skompletować "chorus" i zaśpiewać. Najlepiej by było gdyby kilka osób lekko fałszowało, wtedy wrażenie będzie o wiele lepsze.
 Drugi sposób jest równie prosty choć do niego potrzebny nam jest kolega (albo koleżanka) gitarzysta. Uczymy się grać razem kawałek utworu, najlepiej jakąś melodię czy też utwór w rodzaju Stairway to Heaven, tylko, że jeden z nas ma gitarę lekko rozstrojoną. Teraz gdy zagramy razem otrzymujemy dwie identyczne ścieżki z czego jedna jest z modulowana. W ten oto sposób cieszymy się chorusem bez wydawania pieniędzy na efekt :).
Do kolejnej sztuczki potrzeba nam gitary z tremolem bądź Floyd Rose'em. Zaczynamy grać dowolny motyw, w którego trakcie energicznie machamy tremolem ale nie odchylamy go bardzo mocno tylko staramy się to robić szybko z niewielkimi różnicami pomiędzy dźwiękami. Ja w swojej gitarze mam zepsutą wajchę tremola przez co ma ona sporo luzu i gdy robię to co opisałem wyżej wychodzi mi efekt chorus.
Kolejny sposób to to samo co drugi tylko, że teraz wystarczy nam jedna gitara ale dwunastostrunowa. Co drugą strunę lekko obniżamy (lub podwyższamy) i też cieszymy się dźwiękiem chorus.

Najsłynniejsze efekty chorus


Tutaj odsyłam to tekstu poświęconego efektom Bossa.

 http://thearkow.blogspot.com/2015/04/boss-chorus-ensemble.html

 

Small Clone



Po za wszelkimi efektami Bossa trzeba wyróżnić chyba tylko jeden, który może wstawać w szranki z CE-1 czy CE-2 jeśli chodzi o sławę, a może i przewyższa je. Swoją nie małą sławę zawdzięcza Kurtowi Cobainowi, który dzięki temu, że stał się ikoną popkultury, jak również po dziś dzień cieszy się nie gasnącą sławą sprawił, że ludzie chcą naśladować jego brzmienie. Jednym z jego najważniejszych punktów, po za distortion DS-1 i Fenderem Jazzmaster, jest oczywiście Small Clone. Najsłynniejszy nagrany na nim utwór to chyba Come as you are choć słychać go też w solówce do Smell like teen spirit.


Sam efekt podoba mi się bardzo ze względu na:
  1. Prostotę - jedna gałka i przełącznik,
  2. Bardzo szeroki zakres chorusa,
  3. Relatywnie niską cenę patrząc na to ile efekt potrafi, a cena zawsze ma znaczenie, zwłaszcza niska :),
  4. Rozmiary - zajmuje mało miejsca co jest często ważne, gdy musimy oszczędzać miejsce w pedalboardzie i mieć jak najlepszy sprzęt.


I to tyle na temat chorusów. Wkrótce wspomniany tekst o efektach BOSS-a.
Czytaj więcej

czwartek, 12 lutego 2015

Zabrzmij jak: John Frusciante w utworze - Dani California

 

 

I tak oto rozpoczyna się nowa seria "Zabrzmij jak...". Będzie ona traktować o tym jak grać i w jaki sprzęt się wyposażyć by zabrzmieć jak nasz idol. Jako pierwszy będzie to John Frusciante w utworze Dani California. Zapraszam!

 

Kilka najważniejszych informacji na temat brzmienia Johna. Trzeba wiedzieć, że jego podstawą jest to w jaki sposób atakuje struny. Brzmi groźnie, lecz chodzi tylko oto aby odpowiednio je uderzać. Powinniśmy uderzać wszystkie i odpowiednio wytłumiać te, które nie są potrzebne. Na przykład gdy gramy melodię to powinna wybrzmiewać tylko jedna struna, a reszta robi za swego rodzaju tło. Jak również nie używamy akordów baree. Zamiast tego łapiemy je tak:
Akord a-moll                                                                                          Akord G-dur
lub tak:

Akord d-moll

To zależy oczywiście od tego w jakiej pozycji (od jakiego progu) łapiemy dany akord, jak widać najczęściej bez pierwszej i ostatniej struny. W akordzie d-moll pierwszym palcem chwytam tylko dźwięk d. Jeśli John gra, jak w tym utworze, ostatnią strunę e6 to łapie ją kciukiem. Jest to niepoprawne trzymanie, bo w każdym innym wypadku kciuk powinien znajdować się za gryfem.

Tak więc zaczynamy!


Na początku jest krótki wstęp, w którym jest to samo co w zwrotce, a więc akordy a-moll, G-dur i d-moll łapane tak jak wyżej. W tym utworze bardzo ważny jest również rytm, który może się kojarzyć z "We will rock you" Queen. Najsłynniejszy rytm wszech czasów, czyli TUP TUP KLASK. I tak na dwie pierwsze nuty uderzamy basy (a, g, d), a na "KLASK" resztę dźwięków.
Chciałbym również zaznaczyć by nie trzymać się sztywno tej reguły tylko zmieniać rytm, dodawać dźwięki itp. Po prostu improwizuj.

W zwrotce jest również rozpoznawalna wstawka grana na wahu. Jednak gdy się dobrze wsłuchać, to zauważymy, że nie brzmi to jak typowa kaczka. Stawiałbym bym tu raczej na brzmienie Line 6 FM4 Filter Modeler choć zwykły wah również dobrze tu sobie poradzi. W tej zagrywce najważniejsze są szybkie palce i dokładność, bo gramy tu legato, a dokładniej mówiąc szybkie, triolowe hammer on i pull off grane na dźwiękach akordów. Warto też zwrócić uwagę, że rytm praktycznie się nie zmienia. Tu też są dwa uderzenia na prymę. W przypadku akordu a-moll dźwięk a i jedno uderzenie na kolejny dźwięk akordu czyli c.
  Brzmienie refrenu to zasługa BOSS-a DS-2. Potencjometr level powinien być mniej więcej w połowie tak by sygnał był na równi z czystym. My sami uderzamy agresywniej, tak by brzmieć głośniej. W refrenie nie gramy całych akordów a jedynie power chordy, ale z dodaną oktawą. Jak nie wiesz o co chodzi zajrzyj do mojego wcześniejszego artykułu:

Dalej znowu gramy zwrotkę i tu słychać kolejną dodaną gitarę. Jest ona odpowiednio zmodulowana, prawdopodobnie po prostu odwrócono ścieżkę i moglibyśmy użyć efektu revers lub czegoś w tym rodzaju lecz nie warto zaprzątać sobie tym głowy. Graj dźwięk c na pierwszej strunie a na strunie drugiej podciągamy od dźwięku a do c a potem robimy to samo tylko zaczynamy od dźwięków h, d, e, a na końcu a.

Są to dosyć trudne podciągnięcia ale zarazem świetne ćwiczenie :)
Kolejną nową rzeczą jest BRIDGE. Tu też jak na moje ucho John używa modulera wspomnianego wcześniej, lecz myślę, że zwykły chorus, a lepiej flanger załatwi sprawę. Chodzi oto by uzyskać takie wodne brzmienie z szybkimi powtórzeniami, więc dodałbym bym do tego zestawu delay, który wyciszamy odpowiednio. Odbicia powinny być szybkie i krótkie, ok. 8.

A teraz solo, moja ulubiona część utworu. Najlepsze brzmienie uzyskamy używając BOSS-a DS-2 choć można też dodać boostera w celu podbicia dźwięku lub BIG MUFFA, który też dobrze pasuje do tego typu brzmienia. Na końcu, jest bardzo charakterystyczna dla Johna zagrywka, w której bardzo szybko gramy naprzemiennie dźwięk a i potem szybkie podciągnięcie od h do c przy jednoczesnym wahowaniu.
Jeszcze ciekawostka na koniec. Początek solówki może niektórym wydawać się znajomy. Ja sądzę, że było ono inspirowane kawałkiem Hendrixa Purple Haze szczególnie jeśli chodzi o początek utworu.

 A teraz pora na sprzęt i ustawienia gitary i wzmacniacza.

GITARA:

Tu najlepszy będzie stratocaster lub inna gitara na singlach. Jeśli masz stratocastera to najlepiej graj na przetworniku pod gryfem, a gdy nasza gitara nie brzmi odpowiednio na tym przetworniku to próbujemy innych ustawień. Ja, na ten przykład, częściej używam kombinacji środek-mostek.
https://rigexpert.pl/pl/c/Gitary-elektryczne/63/1/default/1/f_producer_304/1/f_at_174_20/1

WZMACNIACZ:

Potrzebny nam jest taki, który po prostu dobrze brzmi na kanale czystym. Stawiałbym na lampę choć dobry tranzystor też załatwi sprawę. Może to być, jak w moim przypadku, VOX Pathfinder 15R lub chociażby VOX AC15 czy też kopia wykonana przez Laneya VC15. John używa oczywiście dużego lampowego heada z serii Silver Jubilee lub Major. My z pewnością osiągniemy dosyć podobne brzmienie na tańszym i mniejszym sprzęcie.
https://rigexpert.pl/pl/c/Wzmacniacze-i-kolumny-gitarowe/74/1

EFEKTY:

wah-wah: Najlepiej WH10 ale może to być i zwykły Dunlop GCB95
distortion: BOSS DS-2 i/lub Big Muff
chorus/flanger: prawie każdy ze stajni BOSS-a ale zastanowił bym, się też nad Small Clonem od EHX. Jeśli kogoś stać to może być wyżej wymieniony modulator Line 6 FM4 Filter Modeler.
delay: Na dobrą sprawę to dowolny, a najlepiej taki jaki mamy. Delay jest jak dla mnie tylko dodatkiem i możemy się obejść bez niego.

To wszystko na temat tego utworu, niedługo kolejne Johna Frusciante jak i również innych gitarzystów!
Czytaj więcej

sobota, 31 stycznia 2015

Strojenie na słuch


Jedna z przydatniejszych umiejętności jaką może posiąść muzyk w ogóle. Niestety wyparta z chwilą gdy powstały tunery, przy których pomocy nastroi nawet głuchy. Prawie nikt nie potrafi dostrzec większych korzyści wynikających z posiadania umiejętności strojenia na ucho.


Słuch można rozumieć na dwa sposoby. Albo jako zmysł, albo słuch muzyczny. Dziś będziemy mówić oczywiście o tym drugim, czyli mówiąc dokładniej umiejętności rozpoznawania odległości między dźwiękami. To ona sprawia, że jedni wiedzą, że ktoś fałszuje, a inni ani trochę.
Jak mówimy o słuchu muzycznym warto wspomnieć również o absolutnym. Posiada go podobno tylko 2% ludzi na Ziemi, choć łatwo obliczyć, że jest to ok. 140mln osób. W każdym razie słuch absolutny pozwala rozpoznać dźwięk np. nie patrząc na gryf. Osoby go posiadające mają trwałą pamięć do dźwięków.
 A wracając do słuchu muzycznego czyli, przypomnę, umiejętności rozpoznawania interwałów, inaczej odległości miedzy dźwiękami. Im mniejsze odległości słyszymy tym lepiej, bo pozwala nam to na nastrojenie gitary z większą dokładnością. Niektórzy mogą robić to lepiej niż tuner. Na szczęście osoby, które nie słyszą za dobrze, nie są na straconej pozycji, bo mogą kształcić swój słuch. Co prawda tylko do jakiegoś momentu ale to i tak coś. Możecie spróbować sami przetestować jak dobrze słyszycie.
 Po prostu wejdźcie na tę stronę:

 http://www.cdur.pl/Narzedzia/TestSluchu

Dowiedzie się dzięki niej czy nie wypadało by poćwiczyć trochę rozpoznawanie interwałów. Takie ćwiczenia i dyktanda muzyczne to podstawa nauki w szkole muzycznej po za uczeniem się gry na swoim instrumencie.

Chciałbym zaznaczyć by nie utożsamiać strojenia na ucho tylko z umiejętnością dzięki, której będziemy umieli nastroić poprawnie instrument. To nam daje o wiele więcej niż na początku może nam się wydawać. Sam rozwój naszego ucha muzycznego będzie skutkował doskonaleniem się w byciu dobrym muzykiem, bo od kiedy zaczniemy się pod tym względem szkolić zaczniemy słyszeć, że na przykład w tym momencie podciągamy za mocno i inne tego typu "błahe" sprawy.

 Strojenie na ucho docenimy szczególnie wtedy gdy zabraknie nam tunera. Wtedy będziemy musieli uciec się do tradycyjnych metod.

  Na wstępie chciałbym jeszcze powiedzieć o jednej ważnej sprawie.
Albowiem do nastrojenia gitary potrzeba nam tylko jednego dobrego dźwięku najczęściej pierwszej struny czyli e1. I wiadomo potrzebujemy czegoś co zapewni nam to, że to zawsze będzie dźwięk e. Gdy gramy w zespole możemy poprosić kolegę by zagrał nam odpowiedni dźwięk i do niego stroimy inne struny .Możemy też użyć m.in. kamertonu, lub nawet zwykłego fletu, czy też takich piszczałek jak ta tu.

Dmuchając w odpowiednią dziurkę wydaje np. dźwięk e czy jakikolwiek inny (osoby ze słuchem absolutnym mają o wiele łatwiej :)
 Prościej jest gdy gramy sami w domu, wtedy nie obchodzi nas zbytnio czy ten dźwięk to rzeczywiście e czy też jest jest odrobinę obniżony, stroimy gitarę do tego dźwięku, który aktualnie utożsamiamy jako "e" i tyle.

 No dobrze, ale czas zabrać się za strojenie Na początku złap za gitarę i usiądź z nią. Poniżej będzie kilka sposobów z pomocą, których nastroisz gitarę, lub sprawdzisz czy tuner nastroił ją prawidłowo.

Gitarę najczęściej stroi się używając do tego oktaw i prym, bo są najłatwiej można w nich usłyszeć dysonanse.
PS. Jakby ktoś kompletnie nie wiedział o co w tym chodzi przygotowałem również stosowne wideo wyjaśniające. Znajduje się na końcu artykułu. :)



Sposób 1

Pierwszy sposób jest tak naprawdę podstawowym. Wystarczy zagrać dźwięk e1 a potem ten sam dźwięk tylko na V progu struny h. Strunę g3 natomiast stroimy na IV progu. Czyli gramy dźwięk h a dźwięk na IV progu struny g powinien być taki sam. Kolejne struny stroimy według wzoru struny 1 i 2. Struma g3 jest wyjątkiem od tej reguły



Sposób 2

 Tym razem gramy dźwięk o oktawę wyższy. Może to być dźwięk g, czyli pusta struna g3 i ten sam dźwięk, tylko o oktawę wyższy na III progu struny e1. Strojenie zaczynamy od progu aż VII struny e1 a jest to dźwięk h, dalej III próg struny e1 a jest to dźwięk g. Następnie III próg struny 2 gdzie znajduje się dźwięk d potem II próg struny 3 czyli dźwięk a a na końcu II próg struny 3 i dźwięk e.
Te same dźwięki tylko w innych pozycjach również pozwolą nam na nastrojenie gitary. Teraz łapiemy dźwięk na VII progu struny e i mamy dźwięk h potem na VIII progu struny h i tu jest dźwięk g dalej tak jak postępowaliśmy ze strunami e i h.


Sposób 3

Tym razem wykorzystujemy flażolety. Jeśli nie wiesz czym o jest to połóż palec na np strunie pierwszej, ale tylko delikatnie połóż nad progiem XII i uderz w strunę. Mam nadzieję, że Ci wyszło. Ten wysoki dźwięk to właśnie flażolet. Będziemy go wykorzystywać do strojenia.
Na wstępie dodam, że strojenie za pomocą flażoletów lepiej wykorzystywać jako upewnienie się. Czy nastroiliśmy dobrze.
A teraz przechodząc do meritum, strojąc flażoletami wykorzystujemy tę zależność, że flażolet na V progu struny e6 jest tym samym dźwiękiem co flażolet na VII progu struny a5. Wiedząc to możemy nastroić struny:
e6 i a5
a5 i d4
d4 i g3
h2 i e1

Ale co to Arku, czemu nie ma strun g3 i h2? Nie ma ich, bo flażolety na tych strunach nie są tymi samymi dźwiękami. Jest tak za sprawą tego, że między dźwiękami g3 i h2 mamy tercję wielką, a nie jak wcześniej kwartę. Ale wystarczy przestroić dźwięk h na c i flażolety będą się zgadzały.

Sposób dla "głuchych"

Osoby, którym słoń nadepnął na ucho nie są bez wyjścia. Mogą one wykorzystać zjawisko rezonansu akustycznego. Pokrótce wyjaśnię o co chodzi. Rezonans akustyczny sprawia, że gdy np. zagrany dźwięki e i f razem do słyszymy jakby się te dźwięki gryzły. Natomiast dźwięki c i g brzmią ładnie. I tak samo powinno być gdy zagramy wcześniej e na pustej strunie i na V progu dźwięku h, powinny brzmieć ładnie, ale przy niestrojonej gitarze dźwięki te gryzą się, słyszymy drgania. Najlepiej słychać to gdy gramy na gitarze elektrycznej z włączonym przesterem. Wtedy gdy chcemy na stroić gitarę, łapiemy dwa dźwięki te same dźwięki na dwóch strunach czyli np e1 i h na V progu i kręcimy kluczem aż do momentu gdy przestaniemy słyszeć drgań. Warto zaznaczyć, że im bliżej są te dźwięki są, tzn. mają mniejsze odległości między częstotliwościami np. 430 i 440(dźwięk a) to te drgania są szybsze, coś jakby zwiększać efekt tremolo. Całość można obejrzeć tutaj:


Jedna rzecz się mi nasunęła, że warto nauczyć się dźwięków na gryfie, bo dzięki nim po pierwsze stroi się łatwiej a po drugie improwizuje.


I tak na sam koniec. Radzę wykorzystywać wszystkie opisane wyżej techniki, bo czasami zdarza się, że gitara ma np. źle założone progi i przy strojeniu oktawami wszystko jest ok, a gdy stroimy za pomocą flażoletów wychodzi coś zupełnie innego. Zastosowanie wszystkich technik pozwoli nam by dźwięk na każdym progu był jak najbardziej zbliżony.
Czytaj więcej